Opis odcinka serialu (streszczenie): Maria cały czas boi się ataku Radosza. Odwiedza psychiatrę, który opowiada jej o chorobie Aleksandra. Michał spotyka się z Grażyną, którą zaprasza do siebie na weekend. Tymczasem piękna bizneswoman w tajemnicy sprawdza jego zeznania podatkowe - by dowiedzieć się, jak bardzo Łagoda jest bogaty. Może się zdarzyć, że ze względu na chorobę, niepełnosprawność lub inny powód nie możesz osobiście udać się do urzędu. Możesz wtedy złożyć wniosek o dowód w miejscu, w którym przebywasz. Skontaktuj się z najbliższym urzędem gminy, a urzędnik ci pomoże. Dowiedz się, jak złożyć wniosek w miejscu, w którym przebywasz. Konto CANAL+ Zaloguj się, Zeszłej nocy. Obyczajowy 2010. Emisja: piątek o 07:40 FILMBOX PREMIUM HD. Sprawdź ofertę Zimna jak lód. Snatch 104: Across the Mężczyźni jako przyczynę̨ problemów zgłaszają̨ zaburzenia erekcji, a kobiety brak partnera, a gdy ten już się pojawi, to lęk przed powrotem do współżycia po latach przerwy. Z książki „SpełniONA. Czego pragną kobiety”, Beaty Biały i Michała Lwa-Starowicza publikujemy fragment o tym, jak się kochają Polacy na emeryturze. Z raportu prof. Zbigniewa Izdebskiego z 2017 Zeszłej nocy. Joanna i Michael Reed (Keira Knightley i Sam Worthington) są dobrze sytuowanym małżeństwem z kilkuletnim stażem. Pewnego dnia Joanna zauważa zainteresowanie męża atrakcyjną koleżanką z pracy, Laurą (Eva Mendes). Choć Michael zaprzecza zarzutom o zdradę, żoną targają sprzeczne uczucia. Gdy mąż wyjeżdża w niat puasa rabu pon kamis wage jumat kliwon. Każdy z nas zna przyjaciółki-nierozłączki, które twierdzą, że poszłyby za sobą w ogień. Ale ile z nich mówi prawdę? Podam Wam teraz przykład dziewczyn, które umierając, patrzyły sobie w oczy. -Sabina!- wesoły głos Loli dało się słyszeć z drugiego końca korytarza- bo autokar nam odjedzie! -OK, już idę- odpowiedział głos dochodzący z toalety- tylko umyję ręce. Lola weszła do łazienki i z uśmiechem zapytała: -Cieszysz się? -Pewnie. A Ty? Wystarczyło na nią spojrzeć; roześmiane oczy i wypieki na policzkach. To właśnie Lola. Kochany, roześmiany człowieczek, który zawsze wnosił atmosferę. Tę cudowną, wesoła atmosferę. I Sabina. Z pozoru zupełnie inne, a tak naprawdę identyczne. Każdy je znał. Lola i Sabina. Sabina i Lola. Zawsze razem. No własnie, zawsze... -Zajmuję górę!- krzyknęła Sabina, gdy tylko wtaszczyły walizki do domku. -Chyba śnisz. Złaź z mojego łóżka!- krzyknęła roześmiana jak zwykle Lola, gdy jej przyjaciółka wskoczyła zwinnie na łóżko. -No to chodź tu. Kiedy tylko Lola usiadła obok Sabiny, ta zapytała: -Ciekawe, kto mieszkał tu przed nami? -Może morderca?- spytała tajemniczo Lola, i zaraz potem wybuchnęła śmiechem. - Hah, a może duch? Znaczy ktoś, kto teraz jest duchem... -Gupku Ty!- krzyknęła Lola, akcentując literę "u" i mocno przytuliła to będą cudowne wakacje... - Jasne! Najlepsze pod słońcem! Ej, która godzina?- spytała Sabina, patrząc na Lolę. - 23:14. Za 48 minut godzina duchów... - Psychol!- zapiszczała Sabina i uderzyła w przyjaciółkę poduszką. Kiedy skończyły chichotać, Sabina zrobiła poważna minę i odparła naprawdę przerażającym głosem - Mówiłaś, że jest 23:14... -Aha. A co?- zapytała zdziwiona Lola. -I powiedziałaś, że za 48 minut 24:00, godzina duchów? -Yyy... No kontynuowała, trochę wystraszona Lola -A nie za 46 minut? Bo za 48 minut, byłaby 24:02...- odparła skupiona Sabina. Po chwili przeniosła wzrok na zbitą z tropu Lolę i uśmiechnęła się uroczo. - Ale mnie wystraszyłaś! Jesteś szalona!- zaśmiała się Lola. -No, spadaj się umyć. Potem ja. Do godziny duchów musimy się wyrobić. -Sabina... -Co? - wydukała zaspanym głosem dziewczyna i rozejrzała się po pokoju. - Nie mogę spać. Która godzina?- zapytała Lola cicho. -23:58. Lola, chcę spać. Dobranoc -Za dwie minuty... -Cicho. Przestań się straszyć!- powiedziała Sabina, patrząc na przyjaciółkę. Po chwili, w pustym pokoju rozległ się szept Loli: - A która godzina teraz?- spytała, delikatnie akcentując słowo "teraz" -Za 20 sekund godzina duchów. Dobranoc- ucięła krótko Sabina. -Dobranoc... Stuk, stuk, stuk... -Boże, co to?- zapytała przestraszona Lola. -Nie wiem...- Odparła mniej pewnym głosem Sabina. -Która godzina?- zapytała Lola, jeszcze ciszej niż ostatnio. Tym razem Sabina bez protestów spojrzała na telefon. - Od ośmiu sekund jest 24:00. Chyba nie sugerujesz...? Kolejne stuknięcia... Głośniejsze. Lokatorki nie wiedziały co robić. Kolejne mocne uderzenia. Lola, bliska płaczu, zdławionym głosem powiedziała: -Otwórz, błagam... Błagam! Sabina powoli podeszła do drzwi i trzęsącą się ręka przekręciła klamkę. W świetle latarni, zobaczyli kobietę. Wyglądała jak przykładna pani domu. Sabina zebrała w sobie całą odwagę i spytała: -Coś się stało? Cisza. Kobieta zupełnie nie reagowała. Zdawałoby się, że może nawet nie oddycha... Kiedy Sabina ponowiła swoje pytanie, dama odparła cicho: - Mieszka tu Sami? Sabina spojrzała na Lolę. Była biała jak ściana. Jej usta lekko drgały. Sabina mimowolnie, oparła: -Nie, nie ma tu żadnej Sami. Musiała pomylić pani pokoje. Owszem, jest tutaj Samanta, ale ona mieszka w 14, a to jest 11. -Na pewno? - spytał flegmatycznie i jeszcze ciszej gość- nie oszukujecie? -N-n-nie... Naprawdę. - Dobrze, zatem Do odparła kobieta i odeszła za domek. Sabina zamknęła drzwi i spojrzała na Lolę. Nadal była biała jak ściana. -Śpijmy razem, proszę... Sabina spojrzała na nią z litościwym uśmieszkiem i odparła: -No nie mów mi że ta kobitka cie wystraszyła... -Csiiii!- wyszeptała Lola, wdrapała się na łóżko przyjaciółki i pociągnęła ją na nie. -Ej, co się stało?- spytała stroskana Sabina. Jeszcze nigdy nie widziała Loli w takim stanie. Nigdy. A znały się już długo. Owszem, Lola czasami bała się czegoś, albo była blada czy zestresowana, ale teraz to było coś innego. Wyglądała przerażająco... Lola popatrzyła jej w oczy. Zdziwiona koleżanka spytała ją cicho: -Co jest? Dziewczyna odparła tylko: -Obiecuj, że nie będziesz krzyczeć... -No spoko, odparła niedbale współlokatorka. Lola długo łapała powietrze ustami. Po dłuższej chwili wypowiedziała ledwie słyszalnym szeptem: -Ona miała tasak. Najpierw lekko przerażona Sabina, wybuchnęła teraz śmiechem. -Ahahahah! Dobre! Ej, wystraszyłaś mnie Lola. Dobre, dobre. Ale Lola nie reagowała. Słabym głosem powiedziała: -To nie żart... -Lola, skończ, przerażasz mnie... Po tych słowach obie położyły się spać. Obudziły się o O 8:15 było śniadanie. Zaspały. Bardzo szybko się ubrały, umyły, uczesały itp. i o 8:09 były gotowe do posiłku. Gdy opuszczały pokój, Sabina zamykając drzwi na klucz, zauważyła coś strasznego. Otóż na drzwiach, było podejrzane wgłębienie. Gdzie tam wgłębienie; wąska, ale długa dziura. A wokoło... Czerwona, zaschnięta substancja, która wyglądała trochę jak sami wiecie CO. Dziewczyny wystraszyły się nie na żarty. Lola w kółko powtarzała "wiedziałam, mówiłam, wiedziałam, mówiłam". -Trzeba o tym powiedzieć opiekunom. Trzeba, Sabina, trzeba! -Dobrze, skoro chcesz. powiedziała potulnie przyjaciółka. Ale w połowie drogi, zobaczyły policyjny patrol. Wokół było pełno gapiów, którzy byli usilnie odganiani przez opiekunów. Dziewczyny spytały przypadkowego chłopaka, o co chodzi. - Jesteście chyba jedyne, które nie wiedzą. Ktoś zabił Rudego. Tasakiem. Ponoć straszna rzeź jest tam w środku. Jeden policjant jest cały we krwi. Mamy w ogóle jutro stąd wyjechać. Albo do domu, albo gdzieś indziej. Kurde, Rudy był jedynym, który mieszkał sam... Straszne, po prostu cholera straszne...- i odszedł. Nagle Lola zaczęła gorączkowo powtarzać: -Boże Saba, ona była najpierw u niego, potem przyszła do nas... Boże, Boże... -Uspokój się Lola. Jutro jedziemy... Będzie dobrze... Szkoda, że nie było... Noc, 23:41. Sabina i Lola już od ponad 2 godzin leżą w łóżkach. Nic nie mówią, ale w ich ustach siedzi krzyk i klątwy. W pewnym momencie Sabina wyciągnęła rękę po telefon i wyszeptała do Loli: -Za cztery sekundy północ. Stuk, stuk, stuk... Znowu. Najpierw ciche , potem głośniejsze. Dziewczyny wtuliły się w siebie i milczały. Kolejne stuki. Tym razem słychać trzask łamanego drewna. I kolejny raz. Nagle w drzwiach pojawia się dziura. Z każdym stuknięciem powiększała się. Dziewczyny zaczęły płakać. Nagle tasak zniknął. Przez następne sekundy panowała zupełna cisza. Wtem przez dziurę ktoś wciągnął rękę do środka i dosięgał klamki. Lola zaczęła piszczeć. Ręka usilnie starała się dosięgnąć klamki... Kiedy już jej się to udało, do pokoju weszła owa kobieta, która odwiedziła je zeszłej nocy. Sabina objęła przyjaciółkę i zakryła ją swoim ciałem. Morderczyni powoli zbliżała się do nich. W ręce trzymała tasak. Czyściutki. Tej nocy to one były pierwsze... Boli. Głowa boli, ręka boli, noga boli, wszystko boli. Lola nie wiedziała, co się dzieje. Powoli otworzyła oczy i ujrzała kobietę. "Hm, dziwna dama." -pomyślała. "Wygląda jak gosposia domowa." Nagle przypomniała sobie wszystko. Nabrała haust powietrza. Rozglądała się dokładnie. Po jej lewej na krześle, siedziała Sabina. Lola była skrępowana liną, a Saba nie. Nagle kobieta, delikatnym i aksamitnym głosem wyszeptała: -Pobudka. Dziewczyny patrzyły na siebie, a potem na zabójczynie Rudego. Dzierżyła w dłoni tasak. Czyściutki tasak. -Czego pani od nas chce?- zapytała Saba cichym, zgłuszonym piskiem, przechodzącym w płacz. -Prawdy- powiedziała nieznajoma- Pozwólcie, że wyjaśnię wam zasady gry. Otóż Ty - tutaj wskazała na Sabinę - masz dwa wyjścia; albo uciekasz stąd teraz, zostawiając swoją przyjaciółkę ze mną, albo zostajesz, tym samym skazując się na śmierć. Wybieraj, masz dwie minuty na odpowiedź. -Idź, ratuj się. Sabina, błagam! Idź stąd!- usilnie prosiła Lola. Ale Sabina nawet nie drgnęła. Po upływie dwóch minut kobieta powiedziała z uśmiechem" -Gratuluję odwagi. Ale niestety, śmiem twierdzić, że twój wybór był zły. Złapała Sabę za rękę i rzuciła ją na podłogę Wyjęła zza pleców tasak i już chciała uderzyć nim bezbronną dziewczynę, gdy Lola rzuciła się na ziemię i zakryła przyjaciółkę swoim ciałem. Kobieta nie zdążyła zatrzymać ręki. Z ogromna prędkością uderzyła w kręgosłup Loli tasakiem. Wtedy jeszcze czyściutkim. Dziewczyny leżały na podłodze. Ostatnim, co zdążyły zrobić przed kolejnym ciosem morderczyni, było złapanie się za dłonie. Patrząc sobie w oczy, wyszeptały cichutkie "Kocham Cię". Po ich policzkach płynęły łzy. Nieznajoma zamachnęła się i uderzyła Sabę. Stojąc po łydki w krwi przyjaciółek i bawiąc się brudnym już tasakiem, wyszeptała, ze zdziwieniem i nutka podziwu: -A jednak przyjaźń nie kończy się nigdy... jesli lubicie historyjki o duchach to opowiem Wam jedna autentyczna moj pradziadek mial poczucie potrzeby opieki nad domem i swoja corkami (w tym i moja babcia). Na łożu smierci (to autentyk- babcia przy nim byla) powiedzial, ze nie opusci domu poki corki zyja- dziwne slowa, no ale... Tak czy owak pradziadkowi sie zmarlo, a w jego pokoju zaczelo straszyc- i to dosc solidnie. W sumie w calym domu cos sie dzialo- a to kroki bylo slychac, w nocy cien przechodzacej w korytarzu osoby bylo widac (choc nikogo nie bylo w domu), podobno slychac bylo takze westchnienia- nawet jesli bylo sie samemu w domu. Najciekawiej bylo w pokoju pradziadkow. Ogolem ten pokoik stal sie takim pokojem dla gosci na nocowanie. Kto mial z pradziadkiem dobre kontakty- ten mogl tam spac, przebywac itd. Gorzej gdy ktos byl niezbyt lubiany przez niego za zycia lub kladl sie spac po rodzinnej klotni. Sciaganie koldry z czlowieka, zrzucanie z lozka, rzucanie przedmiotami, strumienie powietrza w ucho jakby ktos dmuchnal. Moj brat cioteczny tez mial w sumie niedawno (z 5 lat temu) akcje w pokoiku. Ogolem byla jakas imprezka, potem jakas tam sprzeczka, brat pijany poszedl w kime... polozyl sie spac u pradziadka, a ze byl po klotni to nie bylo mu dane wyspac sie. Ogolem cos zrzucalo go non-stop z lozka, koldre zbieral z drugiego konca pokoju, potrzasal ktos nim jak tylko przymruzyl oko, widzial cien faceta chodzacy po pokoju (i to calkiem wyraznie podobno). Braciak myslal, ze to ktos z nas robi sobie jaja (a ze byl naj***ny to i ch*ja na oczy widzial), wiec w pewnym momencie rzucil czyms w goscia, ktory lazil po pokoju i wyparowal do niego per "odpie**ol sie". Pradziadkowi chyba to sie nie spodobalo- brat dostal tak w ryja, ze na drugi dzien mial siniaka na kosci jarzmowej. Momentalnie otrzezwial. A jak otrzezwial to i zobaczyl, ze "polprzezroczysty, trojwymiarowy cien" (cytuje jego slowa- nie pytajcie) pie**olnal mu z liscia to wybiegl z krzykiem z pokoju. Wiecej w tym pokoju sie nie pojawil, nawet w dzien, nawet na minute- próg pokoju był dla niego magiczna granica, gdzie konczy sie bezpieczny teren. Co ciekawe- brat jako jeden z nielicznych nie wiedzial o nawiedzeniach takze mial ladna niespodzianke Uprzedzajac pytania- tak, spalem tam i to kilkukrotnie. I nigdy nic mi sie nie stalo, nic nigdy nie poczulem, nie widzialem etc. Moze to przez moj sceptycyzm co do zjawisk paranormalnych, moze moj ateizm... a moze po prostu pradziadek nic do mnie nie ma? Powtarzam, historia autentyczna. ? Hej Kiedy czyta­cie te słowa zwierz jest a.) w drodze na lot­nisko b.) na lot­nisku c.) w samolocie d.) na lot­nisku e.) w jakiejkol­wiek innej lokaliza­cji w Lon­dynie. W każdym razie w zależnoś­ci od tego kiedy czyta­cie ten wpis macie do czynienia ze zwierzem lokalnym albo wyjaz­dowym. Nie mniej dzisiejszy wpis nie ma z tym wiele wspól­nego, tem­aty­cznie ale trochę ma tech­nicznie. Oto zwierz przed wyjaz­dem zapy­tał swoich czytel­ników o czym chcieli­by poczy­tać kiedy go nie będzie i padła propozy­c­ja by wymienił dziesięć najlep­szych i naj­gorszych zakończeń seri­ali. Ponieważ jed­nak zwierz wyjeżdża i wszys­tkie not­ki pisze dodatkowo musi­cie pogodz­ić się z tym, że zwierz wymieni 5 najlep­szych i naj­gorszych jego zdaniem zakończeń seri­ali. I ter­az waż­na uwa­ga — zwierz wie, że ist­nieją jakieś odgórne spisy dobrych i złych zakończeń — wśród nich są opisy takich odcinków, które budzą prawdzi­we prz­er­aże­nie w zwierzu (przeczy­ta­j­cie jak skończył się ser­i­al czy poczy­ta­j­cie sobie o ostat­nim sezonie Rosanne), ale zwierz tych seri­ali nie oglą­dał. Tak więc dostaniecie tu tylko dobre i złe zakończenia seri­ali, które zwierz widzi­ał. I ter­az może wam się to wydać dzi­wne — seri­ali, które zwierz widzi­ał od początku do koń­ca jest niewiele, więc np. zakończe­nie Lost raczej nie zna­jdzie się na tej liście. Tak kończyć: Six Feet Under — zwierz będzie się pow­tarzał, i będzie zupełnie nie ory­gi­nal­ny. Ale uważa, że nigdy nie skońc­zono seri­alu lep­iej niż ma to miejsce w przy­pad­ku Six Feet Under. Ser­i­al, kończy sek­wenc­ja, która nie tylko zamy­ka raz na zawsze wszys­tkie wąt­ki, ale także przy­pom­i­na nam (a może tylko zwier­zowi) jak bard­zo zżyliśmy się z naszy­mi bohat­era­mi — przy­na­jm­niej zwierz ma wraże­nie, że w tych ostat­nich kilku­nas­tu min­u­tach zawarto taką ilość emocjon­al­nego ładunku jakiego niek­tóre seri­ale nigdy mieć nie będą. Zwierz już co praw­da nie łka oglą­da­jąc te sce­ny ale musi przyz­nać, że nieco mu się oczy szk­lą. Jed­nak tym co budzi w zwierzu najwięk­szy podziw, jest fakt, że zde­cy­dowano się naprawdę opowiedzieć his­torię do koń­ca — to daje zwier­zowi poczu­cie, że może bez lęku wracać do seri­alu. Poza tym sama koń­cowa sek­wenc­ja jest małym osob­nym fil­mowym dziełem sztu­ki gdzie świet­nie łączy się muzy­ka, to co dzieje się ter­az i to co dzi­ać się jeszcze będzie. Pod spo­dem zwierz zamieszcza ostat­nie najważniejsze sześć min­ut finału, dla tych, którzy widzieli i chcą sobie przypomnieć. Black­ad­der — kome­diowy ser­i­al dzieją­cy się na fron­cie I wojny świa­towej (tam zas­ta­je potom­ka knu­jącego rodu his­to­ria) zawsze ma ten sam prob­lem — czy moż­na się śmi­ać z żołnierzy i ofi­cerów nie biorąc pod uwagę tego co stało się z wielo­ma z nich. No nie moż­na. Dlat­ego, też czwarty sezon (a tym samym cały Black­ad­der bez odcin­ka spec­jal­nego) kończy się zaskaku­ją­co dra­maty­czną nutą. Zwierz musi powiedzieć, że rzad­ko zdarza się skończyć oglą­dać ser­i­al kome­diowy i człowiekowi wcale nie jest do śmiechu tylko wręcz prze­ci­wnie. Zwierz wyróż­nia to zakończe­nie bo dochodzi do wniosku, że wym­gało do twór­ców nie tylko odwa­gi ale i dojrza­łoś­ci. Poza tym dzię­ki temu zwierz oglą­da czwarty sezon Czarnej Żmii jak­by nieco inaczej. W każdym razie dla zwierza jest to jed­no z bardziej zaskaku­ją­cych i porusza­ją­cych zakończeń serialu. ER — jak skończyć ser­i­al, który był obec­ny na ante­nie przez 15 sezonów — tak dłu­go, że Clooney, który odszedł z seri­alu by robić wielką kari­erę, zdążył już dostać Oscara zan­im ser­i­al się skończył. Sce­narzyś­ci ostat­niego odcin­ka zde­cy­dowali się po pier­wsze ponown­ie sprowadz­ić jak najwięk­szą ilość znanych z poprzed­nich sezonów lekarzy z powrotem do Chica­go, a po drugie, poza wiado­moś­cią, że cór­ka ma zami­ar odby­wać staż w tym samym szpi­talu, w którym kiedyś pra­cow­ał jej ojciec, nie zro­bili nic. Ostat­nie sce­ny odcin­ka pokazu­ją kole­jne pod­jeżdża­jące pod szpi­tal karet­ki naszych dziel­nych lekarzy wyb­ie­ga­ją­cych by nieść im pomoc. Kam­era odjeżdża i tak dob­ie­ga kre­su 15 lat obser­wowa­nia Chicagowskiego szpi­ta­la. Zwier­zowi podo­ba się ten sposób zakończenia seri­alu bo uważa, że w tym przy­pad­ku brak puen­ty jest puen­tą. Ser­i­al który przez pięt­naś­cie lat pokazy­wał nam wycinek z życia szpi­ta­la nie mógł się zakończyć ani wielkim pod­sumowaniem ani wielkim “Bum” mógł nato­mi­ast po pros­tu zasyg­nal­i­zować nam że wszys­tko toczy się dalej włas­nym życiem na które my już nie będziemy patrzeć Life on Mars — zwierz nie chce zdradzać zakończenia seri­alu, który trochę jak Lost cały jest nastaw­iony na zakończe­nie — zwierz może powiedzieć jed­no — on taką wiz­ję jaką mu przed­staw­iono kupu­je. Co więcej wyda­je mu się, że woli taką niż jakąkol­wiek inną. Być może zaj­mu­je tu miejsce w jakimś wielkim sporze czy to dobre czy złe zakończe­nie his­torii polic­jan­ta, który potrą­cony w 2006 budzi się w 1973 ale zwierz już dawno temu stwierdz­ił, że taka wiz­ja go pocią­ga. Choć to bard­zo subiek­ty­w­na opinia. Zwierz pisze tak bard­zo ogól­nikowo ale jak by wam powiedzi­ał jak się kończy to pewnie zabrał­by wam jakieś 80% przy­jem­noś­ci oglą­da­nia serialu. The Office — widzi­cie to taki ser­i­al, który kończy się dwa razy bo może­my uznać za zakończe­nie ostat­ni odcinek drugiego sezonu lub odcinek świąteczny — i właśnie z tego powodu zwierz lubi The Office. Widzi­cie zwier­zowi podo­ba się zarówno wiz­ja, że końcem jest ostat­ni odcinek drugiego sezonu jak i wiz­ja, że wszys­tko skończyło się po odcinku świątecznym. Fakt, że jed­na his­to­ria może mieć trochę bardziej i trochę mniej optymisty­czne zakończe­nie bard­zo się zwier­zowi podo­ba — rzad­ko też zwierz ma wraże­nie, że mimo skąpej iloś­ci odcinków his­to­ria zakończyła się dokład­nie wtedy kiedy powin­na — oczy­wiś­cie zwierz pewnie radośnie oglą­dał­by kole­jne sezony seri­alu ale cieszy się, że zafun­dowano mu koniec tak szybko. Tak nie kończyć Gilmore Girls — zwierz oglą­dał Gilmore Girls później niż wszyscy i od razu na DVD — posi­a­da z resztą tylko 6 sezonów bo po pros­tu nie mógł się zmusić by kupić siód­my. Prob­lem z końcem Gilmor Girls jest taki, że sce­narzyś­ci postanow­ili row­iązać ważne kwest­ie w kil­ka min­ut — i tak Rory, której całe życie od dobrych paru sezonów krę­ciło się wokół jed­nego chłopa­ka radośnie rzu­ca go w dniu zakończenia studiów, z kolei jej mat­ka, która od dłuższego cza­su nie mogła się pogodz­ić ze swym dawnym narzec­zonym nagle uświadamia sobie, że tylko on. Zwierz, który bard­zo lubił ser­i­al poczuł się trochę oszukany, jak­by przez kil­ka ostat­nich sezonów sprzedawano mu jako ważne wąt­ki, które potem potrak­towano bard­zo po macosze­mu. Co praw­da zwierz rozu­mie ku czemu zmierza­li sce­narzyś­ci (dobre zakończe­nie, to proste zakończe­nie) ale sposób w jaki dotar­li do koń­ca raczej zwierza zirytował Przy­ja­ciele — zwierz ma prob­lem z końcem Przy­jaciół — z jed­nej strony — wszys­tkie wąt­ki ład­nie pokońc­zono. Wszys­tkie? No właśnie nie — ponieważ Joey miał dostać swój włas­ny ser­i­al, jego wątek właś­ci­wie nigdy nie został skońc­zony — to pier­wszy zarzut zwierza. Dru­gi to fakt, że ser­i­al musi­ał posunąć się aż do tak dobrze znanego i taniego chwytu jak to, że ktoś ma wyjechać za granicę, by wszyscy nagle zaczęli przyz­nawać się do swoich prawdzi­wych uczuć. Jed­nak chy­ba najbardziej zwierz jest zły z tego powodu, że wszys­tko wydarzyło się na raz w ostat­nich odcinkach, tak jak­by ktoś przyśpieszył i postanow­ił załatwić wszys­tko w jed­nym godzin­nym odcinku. Zwierz musi powiedzieć, że ostat­ni odcinek seri­alu takiego jak Przy­ja­ciele powinien zapadać w pamięć tym­cza­sem zwierz zła­pał się na tym, że nie był ani wzrusza­ją­cy ani śmieszny. A to poważny błąd. Przys­tanek Alas­ka — zwierz ma tylko jeden prob­lem z zakończe­niem tego seri­alu — przyszło zde­cy­dowanie za późno — ser­i­al o żydowskim lekarzu odra­bi­a­ją­cym stu­denck­ie stype­ndi­um na Alasce miał sens póki głównym bohaterem był żydows­ki lekarz, gdy jed­nak Joel wró­cił do Nowego Jorku trze­ba było ser­i­al skończyć — z resztą odcinek, w którym odchodzi jest bard­zo dobry — a jego ostat­nie sce­ny, jak najbardziej nadawał­by się na koniec całego seri­alu. Nieste­ty pro­dukc­je postanowiono pociągnąć jeszcze sezon dalej i tak otrzy­mal­iśmy nijakie zakończe­nie zupełnie innego seri­alu. A szko­da bo gdy­by skońc­zono pro­dukcję odrobinę wcześniej zwierz wracał­by do niej dużo chętniej. Nip/Tuck — zwierz oglą­dał z niekła­maną przy­jem­noś­cią ser­i­al, który rozpoczął się genial­nie w trzec­im sezonie osiągnął swój szczyt (serio trze­ci sezon Nip/Tuck jest świet­ny! Zwłaszcza finał) ale potem zaczął robić się co raz bardziej sza­lony. Kiedy doszedł do ostat­niego sezonu poziom stęże­nia idio­tyz­mu osiągnął taki stopień, że zwierz naprawdę nie wierzył w to co widzi. Nie mniej obe­jrzał ser­i­al do koń­ca, widząc ku swo­je­mu co raz więk­sze­mu zdu­mie­niu kole­jne co raz dzi­wniejsze rozwiąza­nia. Ostate­cznie ser­i­al, kończy się równie para­noicznie jak cały ostat­ni sezon, co przy­pom­i­na zwier­zowi by nigdy więcej nie oglą­dać seri­ali Ryana Mur­phy, bo zde­cy­dowanie żyją one dłużej niż powin­ny a pier­wszy sezon i tak jest jedynym naprawdę dobrym. Gotowe na Wszys­tko — zwierz jest zły dość świeżo na sposób w jaki zakońc­zono Gotowe na wszys­tko — po pier­wsze cały odcinek spraw­iał wraże­nie raczej zakończenia dość śred­niego sezonu, niż seri­alu, po drugie w koń­cowej sek­wencji dopowiada­jącej życie bohaterek zabrakło jed­nej z nich — Susan, czego zwierz nie może wybaczyć sce­narzys­tom. Poza tym zwier­zowi nie podo­ba się jak bard­zo sztam­powo zakońc­zono ich wąt­ki oraz to, że zasug­erowano, iż po opuszcze­niu sąsiedzt­wa już nigdy więcej się nie spotkały co jest jakimś kom­plet­nym idio­tyzmem biorąc pod uwagę ile razem przeszły. Zwierz bard­zo liczył na dobry koniec seri­alu i być może dlat­ego ter­az zgrzy­ta zębami. Jak widzi­cie nie jest to zestaw szczegól­nie ciekawy. Być może dlat­ego, że seri­ale właś­ci­wie nie są stwor­zone do zakończeń. Bard­zo niewiele pro­dukcji wie jak się skończy, bard­zo wiele kończy się przed­w­cześnie i chy­ba rzad­ko sce­narzyś­ci naprawdę wiedzą ku czemu zmierza­ją. I tak złych zakończeń seri­ali jest więcej niż naprawdę dobrych, zaś najwięcej jest takich, które są po pros­tu żadne i budzą zawód. Zwierz jak chy­ba widać lubi zakończenia ostate­czne. Nie mniej zdaniem zwierza trud­no (w prze­ci­wieńst­wie do książ­ki lub fil­mu) wnioskować po zakończe­niu o jakoś­ci seri­alu. Choć może się to wydawać para­noiczne w przy­pad­ku seri­ali koniec wyda­je się być jedynie dodatkiem do czegoś co równie dobrze może egzys­tować bez koń­ca (a właś­ci­wie bez wybit­nego koń­ca) czego najlep­szym przykła­dem są wszys­tkie świetne ska­sowane seri­ale, które nigdy nie doczekały się rozwiąza­nia wszys­t­kich wątków. Ps: Być może jed­nak pier­wszy akapit jest myl­ny i czyta­cie ten tekst kiedy zwierz jest jeszcze w domu i czeka na tak­sówkę. Ale pamię­ta­j­cie — nieobec­ność zwierza nie zwal­nia od komen­towa­nia bo zwierz ma dostęp do netu na tyle duży by czy­tać wasze komentarze. Ataki na cywilów w Izraelu muszą się natychmiast skończyć, Polska jest z Izraelem w tych trudnych dniach - przekazał w piątek na Twitterze rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Łukasz Jasina. "Polska w najmocniejszych słowach potępia kolejny atak terrorystyczny w Tel Awiwie z zeszłej nocy, w wyniku którego zmarły dwie niewinne osoby. Sercem jesteśmy z rodzinami i przyjaciółmi ofiar i rannych, którym życzymy szybkiego powrotu do zdrowia" - napisał Jasina ( W czwartek późnym wieczorem napastnik wszedł do pubu przy głównej ulicy Tel Awiwu i otworzył ogień, zabijając dwie osoby i poważnie raniąc kilka innych, a następnie uciekł z miejsca zdarzenia. Izraelskie służby bezpieczeństwa poinformowały w piątek rano, że po kilkugodzinnej obławie zabiły sprawcę ataku. Ze szkodą dla biznesu. Świat uszyty pod mężczyzn Tauron, ABB i Siemens w awangardzie. Bez takich pomysłów rewolucja nigdy się dokona Zmiany w zarządzie Columbus Energy KOMENTARZE (0) Do artykułu: Rzecznik MSZ: ataki na cywilów w Izraelu muszą się natychmiast skończyć Dwie mądrości, których przez lata się nauczyłam: nigdy nie oceniaj ludzi po pierwszych 5 minutach oraz nie oceniaj działań bo nigdy nie wiesz co przyniesie los… Łatwo się mówi? Nic bardziej mylnego. On i ona tworzą piękną i z pozoru bardzo szczęśliwą parę. Co się stanie kiedy ona spotka swojego byłego, a on będzie uwodzony przez koleżankę z pracy? Skromne, spokojne, klasyczne kino obyczajowe, które z jakiegoś powodu nigdy nie weszło do polskich kin. „Zeszłej nocy” Massy Tadjedin to gratka dla miłośników inteligentnych opowieści o relacjach damsko-męskich. Kiedyś mimochodem zobaczyłam na Ale Kino +. Bohaterów jest czwórka, dwie kobiety (Keira Knightley i Eva Mendes) i dwóch mężczyzn (Guillaume Canet i Sam Worthington), a głównym tematem jest zdrada, zarówno fizyczna, jak i psychiczna. „Zeszłej nocy” z miejsca kojarzy się z „Bliżej” Mike’a Nicholsa, w którym bohaterowie wzajemnie się wykorzystywali, by osiągnąć złudne miłosne spełnienie. nawet mieszkanie Keiry jest tym samym mieszkaniem co pary: Roberts-Owen. I choć „Zeszłej nocy” rzeczywiście miejscami przypomina „Bliżej”, Massy Tadjedin kieruje swój film w nieco inną stronę – słowa nie są tak drastyczne, postawy tak mocne, a rezultaty tak pesymistyczne. Młodzi małżonkowie rozdzielają się na jedną noc. Michael wyjeżdża z Laurą, Joanna natomiast tej samej nocy spotyka swojego byłego chłopaka, Alex`a, który niespodziewanie przyjechał do Nowego Jorku. Michael być może rzeczywiście wcześniej nie zauważył, że Laura jest nim zauroczona, ale teraz wie na pewno, gdyż wyznała mu to wprost. Z drugiej strony widać, że on też nie pozostaje obojętny na jej urodę. Joanna natomiast nie opiera się zalotom Alex`a. Ta jedna noc stanie się dla obojga małżonków testem wierności. Głównym punktem programu jest sama definicja zdrady – czy zdradą jest tylko i wyłącznie fizyczny akt, czy też można o niej mówić również w kontekście flirtowania ze świadomością, że w ten sposób można sprowokować jakąś reakcję drugiej strony? Albo inaczej, co jest gorsze: zdrada fizyczna, którą można próbować wyjaśnić kryzysem w związku, męskim testosteronem, kobiecą samotnością czy dziesiątkami innych rzeczy, czy też zdrada psychiczna, która ciągnie za sobą świadomość, że ukochana osoba nie oddała komuś innemu tylko swojego ciała, ale też umysł i prawdopodobnie duszę? Tadjedin stawia przed swoimi bohaterami ciekawe dylematy moralne, nie celując ani przez chwilę w emocjonalny szantaż. Reżyserka i scenarzystka stawia się w roli obserwatorki przyglądającej się spokojnie działaniom protagonistów, którzy popełniają typowe ludzkie błędy i zaniechania, ale dzięki temu stają się bliżsi widzowi. „Nic w filmie nie jest jednoznaczne; każdy gest, każde słowo można interpretować na kilka sposobów. Wątkiem ważnym, ale jedynie słabo zasygnalizowanym jest przebaczenie. Pojawia się on bardzo późno, bo w końcowych scenach i nie jest wystarczająco rozwinięty, ale też pozostawia pole do rozmyślań. Bo czy po zdradzie wybaczenie jest możliwe? I czy da się uniknąć żalu za popełnione czyny? Pytań jest dużo, a odpowiedzi danych w filmie mało. Tak jakby widz już poza ekranem miał sam szukać odpowiedzi.” – źródło. Wśród tylu niepewnych kwestii w filmie jedna jest bezsporna – obsada została bardzo dobrze dobrana. Keira Knightley (która zazwyczaj mnie irytujew roli zazdrosnej, ale też nie całkiem niewinnej żony potrafi dobrze oddać emocje i wątpliwości, które targają jej postacią. Sam Worthington natomiast nie daje się ponieść roli, jest raczej powściągliwy i bardziej wyważony niż jego partnerka z planu. Bardzo możliwe, że taką instrukcję dostał od reżysera, gdyż grany przez niego MIchael właśnie taką postać kreuje – powściągliwego i rozważonego mężczyzny. Największe wrażenie zrobiła na mnie Eva Mendes. Wcieliła się w rolę uwodzicielskiej Laury. Niezwykle ponętnej kobiety, która kryła w sobie jakiś nieokreślony czar sprawiający, że rozważny mężczyzna powoli staje się jej uległy. Ta aura emanowała właśnie od Evy, a nie od jej postaci. „Szalenie kameralny to film. Nie tylko dlatego, że układa się w zmysłowy czworokąt, a erotyczne (czyt. erotyczne, nie seksualne) napięcie aż kipi z każdej wymiany spojrzeń. To też historia o ludziach, ludziach z krwi i kości, którzy walczą ze swoimi słabościami i przegrywają, bo życie nie zawsze układa się tak jakbyśmy chcieli.” – źródło. Ten film jest dowodem na to, że dobra fabuła, świetne wyczucie tempa akcji i ogromna wrażliwość w tonowaniu napięcia po stronie twórców.

zeszłej nocy jak sie konczy